środa, 21 października 2009

Z pamiętnika

20.10.2009

Otwieram skrzynkę mailową, a tam, między innymi, mail od mamy. Tytuł: Kongo. Zamiast wiadomości link: http://wiadomosci.onet.pl/2062139,135,item.html. Już wiedziałam czego mogę się spodziewać - krwawe opisy zbrodni, szokująca treść... (Biedna mama. Niełatwo mieć córkę, której największym marzeniem jest wyjazd do Afryki.) Klikam. Przed oczami ukazuje mi się nagłówek - "Brutalni żołnierze zgwałcili 200 tys. kobiet". (Biedna mama...) Czytam... Czytam... Czytam... I nic. Znowu to samo. Bestialskie gwałty, śmierć, masakra - same opisy. Włączam filmik - to samo. Dobrze, że media (w końcu) zaczęły o tym mówić, czy może lepiej, żeby nie utrwalali stereotypu czarnego jako barbarzyńcy? Nie wiem.
Krew się we mnie zagotowała, więc dopadam do klawiatury - chociaż mamie odpiszę. I już chcę, miotana gniewem, opisywać, jak to media podają tendencyjne wiadomości, jak to na pewno koncerny międzynarodowe maczają w tym palce, jak to w interesach pozostałych krajów jest utrzymanie konfliktu... Hola, hola! Dziewczyno! Przecież ty nie masz pojęcia, co się tak naprawdę tam dzieje! No tak... Równolegle piszę do szkoły pracę na temat wojny domowej Liberii. Automatycznie chciałam przyporządkować przyczyny jednego konfliktu drugiemu. Ech, dziewczyno... Tak starasz się, żeby nie traktować problemów afrykańskich stereotypowo, a sama prawie byś tak się zachowała.
W odpowiedzi marudzę tylko, że znowu działania ONZ-u ograniczają się do pisania raportów, a tak naprawdę nie przynoszą żadnych realnych korzyści. Marudzę, że dopiero teraz zaczyna się o tym głośno mówić i że nie ma wzmianki na temat przyczyn wojny. Wspominam tylko o tym, że słyszałam, że to konflikt Rwandyjski się przeniósł do Konga, że już ponad 5 milionów ludzi zginęło i że, jak zwykle, krajom, które mogłyby wpłynąć na zmianę sytuacji, kolejny raz pewnie jest to obojętne.
Hm... Trochę mi wstyd, że tak mało wiem na ten temat.

21.10.2009

Otwieram skrzynkę mailową, a tam, między innymi, mail od Africa Action. Tytuł: CELL OUT TODAY! Take action to End Conflict in the Congo! Tym razem wiadomość jest długa i wyczerpująca. Okazuje się, że Kongo posiada 64-80% światowych zasobów koltanu. Z wikipedii: Koltan (coltan) - mieszanina kolumbitu i tantalitu, rud tantalu. Zastosowanie: 1) w elektronice - wykorzystuje się tantal do produkcji kondensatorów i innych nowoczesnych części elektronicznych, 2) ma znaczenie strategiczne - ze względu na bardzo wysoką temperaturę topnienia tantalu stosowany jest on do produkcji pancerzy czołgowych i powlekania statków kosmicznych. Kawałek niżej tekst "Koltan a Kongo". O! To wikipedia wie, jakie jest znaczenie koltanu dla wojny w Kongu, a dziennikarze z CNN nie?
Przechodząc do sedna sprawy. Oficjalnie utrzymuje się, że konflikt w Kongu jest konfliktem na podłożu etnicznym, tak jak słyszałam. Armia Rwandyjska miała podążyć do Konga za Hutu. Jednak, jak wykazało śledztwo ONZ-u, w Kongu walczą ze sobą "armie biznesu". Wojska Rwandyjskie wylądowały tam, gdzie znajdują się główne zasoby naturalne (złoto, diamenty, koltan, kaseteryt i inne), dostając przy tym nawet polecenie współpracy z napotkanymi Hutu. Okazało się, że Rwanda nie jest jedynym państwem, które chciałoby się dorobić na kongijskich złożach. Do wojny przyłączyły się armie Republiki Środkowej Afryki, Mozambiku, Ugandy, Burundi, Republiki Środkowej Afryki, Kenii i Zambii. Jednak złoża nie są rozkradane na potrzeby Afryki - rozkradane są na nasze potrzeby, sprzedawane przez ponad 100 korporacji, za cenę cierpienia przeciętnego mieszkańca Konga. Każda z korporacji wypiera się zarzutów, a na ONZ wywierana jest presja, by krytyka zamilkła.
Jak to celnie ujął autor artykułu, na którym opierałam pisząc ten tekst (https://www.congoweek.org/english/index.php?option=com_content&view=article&id=122:how-we-fuel-africas-bloodiest-war&catid=34:news-today): Skupiamy się na tym, że nie stać nas na dostarczenie wystarczającej ilości opatrunków, nie zastanawiając się nad tym, że to za nasze pieniądze te rany są powodowane.

http://www.youtube.com/watch?v=7wChlvZbXjY

2 komentarze: