czwartek, 27 sierpnia 2009

Problemy Trzeciego Świata...

...czyli temat - rzeka.

Pierwszym, poważnym problemem jest manipulacja w mediach, sprowadzająca problemy Trzeciego Świata do problemu głodu. Watykan poparł ostatnio prace nad żywnością modyfikowaną genetycznie, uzasadniając tę decyzję możliwościami na wykarmienie Krajów Trzeciego świata. Jednak na skalę światową mamy nadprodukcję żywności, a problem leży jedynie w jej dystrybucji. Jak to jest, że największym eksporterem zboża w Afryce jest Etiopia? Ma to miejsce właśnie ze względu na problemy, których Watykan i wiele instytucji nie bierze pod uwagę. Że za produkcję i dystrybucję największej ilości żywności odpowiadają koncerny. Na genetycznie modyfikowanej żywności, tak popularnej już w Stanach, kraje uboższe najmniej skorzystały.

Kolejnym problemem są formy pomocy. Nie dociera do nas, że dostarczanie worków z ryżem, mimo że często ratuje ludziom życie, na dłuższą metę przyzwyczaja je do bierności i uzależnia od tej oto pomocy. Lepiej skupiać się nie na rozdawnictwie żywności, ale na tworzeniu warunków rozwoju, budowaniu infrastruktury i tworzeniu miejsc pracy. Ale nie miejsc pracy w zagranicznych koncernach, zaniedbujących podstawowe prawa pracownicze. Chodzi aby dawać tym krajom możliwość rozwijania własnego przemysłu i rolnictwa, albo pracy w godnych warunkach (i znowu ten fair trade :))Chodzi o to, żeby budować studnie, szkoły, dostarczać materiały do nauki. Nawet jeśli taka pomoc dostarczana jest do Krajów Trzeciego Świata, to jest ona nieporównywalnie mała do wyzysku prowadzonego przez korporacje, niszczące naturalne środowisko, eksploatujące wszelkie zasoby, z czego zysk tak naprawdę idzie do ich kieszeni.

Mówi się często o tym, że czarni są z natury leniwymi nierobami. Coś w tym jest, że mają inną mentalność. Problem w tym, że warunki afrykańskie do pewnego momentu pozwalały jedynie na prowadzenie koczowniczego trybu życia. Wszelkie działania podejmowane były nie z myślą o jutrze, tak nieprzewidywalnym, że aż nieistotnym, ale o tym co teraz. Nie budowano nic trwałego, porządnego, dlatego że w krótkim czasie może nadejść susza, gleba może się wyjałowić, zabraknie żywności dla siebie i bydła, i znowu trzeba będzie się przenosić. Planowanie nie miało najmniejszego sensu. Pozostałości po okresie koczowniczym, są obecne do dziś w mentalności wielu Afrykanów...

Konflikty między plemionami. To prawda, że są obecne nie od dziś, jednak zastanówmy się, dlaczego teraz są aż tak poważnym problemem. Przyjrzyjmy się mapie politycznej Afryki:

Większość granic, ustanowionych przez kolonizatorów, nie brała w ogóle pod uwagę rozmieszczenia danych plemion. Ciach - poodcinane jak od linijki.
Po dekolonizacji, dawne konflikty zostały nasilone nie tylko przez bezmyślnie rozmieszczone granice, ale również przez politykę krajów rozwiniętych, dążącą do wzmagania danych konfliktów, aby osłabić pozycję polityczną państwa. W dodatku można się nieźle dorobić na dostarczaniu broni do krajów Trzeciego Świata.
Konflikt Rwandyjski zaczął się tak naprawdę chłopskim powstaniem Hutu w 1959 roku. Hmm... Pomyślmy... Czy to nie aby Tutsi była społecznością bardziej świadomą i wykształconą? Czy to aby nie był okres, kiedy po Afryce przechodziła fala niepodległościowa? Czy to aby nie było na rękę Belgom, którzy podjudzali Hutu do walki, aby zyskać na czasie i osłabić Tutsi, z którymi do tej pory współpracowali (a raczej - których wykorzystywali), ale nagle stali się zbyt poważnym zagrożeniem? Kto jest dzisiaj tego świadomy? Kto jest świadomy, że konflikt ten przeniósł się do Konga i trwa do dzisiaj? Że około 5 milionów osób zginęło w Kongu ciągu ostatnich lat...
Dlaczego media o tym nie trąbią?
Niemodny temat? Niewygodny? Na jaki skandal trzeba czekać, żeby poruszyć daną tematykę?
Ile jest jeszcze takich sytuacji, o których nie mamy zielonego pojęcia?

Tekst o tej samej tematyce, napisany przez Kapuścińskiego:
http://www.tygodnik.com.pl/apokryf/10/kapuscinski.html
W wielu elementach się pokrywa - w końcu to teksty Kapuścińskiego są dla mnie największą inspiracją. Ale oczywiście porusza wiele istotnych, pominiętych przeze mnie, problemów.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Bojkot konsumencki

Tak, właśnie miałam zamiar napisać o bojkocie konsumenckim, zwłaszcza o bojkocie produktów coca-cola company.
Jednak prawdą jest, że ja nie mogę być do końca autorytetem w tej sprawie, bo dopiero od niedawna staram się być świadomym konsumentem, co też nie zawsze wychodzi.

Jednak spadł mi z nieba artykuł na ten temat i zapewne sama nie ujęłabym tego lepiej:

http://mooflon.wordpress.com/2009/08/24/dlaczego-bojkotuje-coca-cole/


Jedną rzecz tylko mogę dodać.
Zastanawia mnie, dlaczego na zachodzie bojkot konsumencki się sprawdza, a u nas w Polsce nie?

niedziela, 23 sierpnia 2009

Alterglobalizm jako realna szansa

Z wieloma osobami rozmawiam na temat alterglobalizmu. Najczęstsze reakcje:
1) Nie wiem, czym jest alterglobalizm.
2) To te zamieszki na G8?
3) Nie no idee piękne - jednak nie do zrealizowania.

1) Alterglobalizm jest ruchem tworzącym się na całym świecie. Nie posiada swoich struktur ani liderów. Składa się z osób, które chcą dążyć do sprawiedliwej globalizacji - do globalizacji, która nie niesie w sobie narzucania jedynie słusznej kultury i rozwiązań gospodarczych prowadzących do wyzysku słabszych.

2) Jeden z wielu problemów alterglobalistów. Zaszufladkowanie. Tak, demonstracje na G8 tworzone są przez ruch alterglobalistyczny. Niestety również wśród alterglobalistów są osoby nastawione na zamieszki, rzucanie kamieni w szyby McDonald's, anarchiści straszący czarno-czerwonymi barwami i inne osoby wywołujące raczej niechęć niż zrozumienie. I mimo że jest ich mniejszość, to przede wszystkim oni odpowiadają za taki a nie inny wizerunek alterglobalistów. Z drugiej strony moi znajomi, którzy chcieli jechać pokojowo demonstrować na G8, opowiadali, że ich nie chciano przepuścić przez granicę, za to przepuszczani byli wszyscy, co do których była pewność, że będą robili zadymy. Jak widać, niektórym na górze odpowiada taki a nie inny wizerunek alterglobalistów - byle odstawić cel demonstracji na dalszy plan. Jest jeszcze inna strona medalu - gdyby nie te zamieszki, czy ktokolwiek zainteresowałby się, o co tak naprawdę nam chodzi?

3) Tak, to jest też nasz ogromny problem. Utopijne wizje, że świat może zacząć funkcjonować, nie opierając się przy tym na wyzysku? Dobrze, wiadomo że większości ludzi się nie zmieni - ale można ograniczyć ich pole działania. Musimy sobie uświadomić, że tak samo jak dzisiaj dajemy możliwości rozwoju niesprawiedliwości, tak samo możemy się temu sprzeciwić.
Najpierw trzeba sięgnąć do źródeł.

Na czym polega ten wyzysk i czym jest spowodowany?
Jakkolwiek to nie brzmi i nie kojarzy się z komunistycznymi hasłami propagandowymi - to prawda, że dzisiejszy świat rządzony jest przez nastawionych na zyski, gotowych podjąć wszelkie kroki, kapitalistów. Oni, oferując rzekomą pomoc krajom Trzeciego Świata, zmuszają ich na otwarcie rynków na zagraniczny kapitał, przy czym oferują "pomoc finansową" na takich warunkach, aby kraje te nie były w stanie jej spłacić.
Przecież Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy zarabiają na odsetkach płaconych przez zadłużone kraje. Jakkolwiek nie oceniać działań Chaveza, prawdą jest, że gdy spłacił on długi nie tylko Wenezueli, ale i kilku innych krajów, doprowadził również do poważnego zachwiania finansowego obu tych instytucji.

Dlaczego wierzę, że można to zmienić?

Bo dzięki demonstracjom czy tam zadymom, w Seattle w 1999 roku, nie doszło do podpisania przez Światową Organizację Handlu układu dotyczącego inwestycji, który byłby kolejnym ciosem wymierzonym w gospodarkę słabszych krajów.
Bo dzięki takim akcjom jak bojkot konsumencki, korporacje zaczynają zmieniać swoje postępowanie.
Bo rozpowszechnia się idea Sprawiedliwego Handlu, która stwarza realną szansę na rozwój przedsiębiorców Trzeciego Świata.

Jest wiele rzeczy do zmienienia. Jednak nic samo się nie zrobi, jeśli obywatele konsumenci nie przestaną dawać się manipulować, jeśli nie otworzą oczu i nie zaczną dokonywać świadomych wyborów, jeśli przestaną się zgadzać (czy to z obojętnością czy to z rezygnacją) na to, co oferują im ci "na górze".

Naprawdę wiele jest w naszych rękach.

Polecam ten artykuł, który sto razy lepiej oddaje ideę ruchu alterglobalistycznego od mojego posta:
http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34302,2037915.html

Dzięki temu artykułowi nawet moja mama w końcu zrozumiała, o co mi chodzi i przestała twierdzić, że moje działania nie mają sensu :)
Wiem, że jest długi - ale wartościowy i obiektywny.

P.S. Nie będę nazywała krajów Trzeciego Świata krajami rozwijającymi się, dopóki nie przestaniemy blokować im możliwości tegoż rozwoju.

czwartek, 20 sierpnia 2009

Ideał?

Bardzo się cieszę z w miarę licznego i pozytywnego odzewu (czy to w komentarzach, czy na gadu, czy w rozmowach na żywo) na mój blog.
Dobrze jest wiedzieć, że są osoby, którym chce się to czytać. Naprawdę dobrze :)
Jednak, ja jak to ja, muszę trochę pomarudzić.
Wolę słyszeć "dobrze mówisz", "dobrze wiedzieć", albo "ja to widzę inaczej" niż "Ola, Ty to ale jesteś dobra".
Z jednej strony takie komentarze są bardzo miłe, jednak z drugiej strony trochę mnie przerażają. Bo co się stanie, jeśli wyjdzie na jaw, że ze mnie tak naprawdę jest wredna złośnica i mam sporo za uszami?
Wtedy to co piszę straci sens?

Jeśli Kapuściński w "Cesarzu" opisał Haile Selassie, legendę nie tylko Etiopii ale i całej Afryki oraz ruchu rastafariańskiego, jako nieudolnego władcę, dbającego szczególnie o swój wizerunek i nieefektywnego w działaniach związanych z modernizacją własnego kraju, to mamy przestać uznawać wartości, które głosił? Mamy zapomnieć, że był głosem sumienia Ligii Narodów? Mamy nie przejmować się historią i kulturą Etiopii, bo okazuje się, że na legendzie pojawia się rysa?

Jeśli okaże się, że Kapuściński mocno naginał większość opisów przedstawionych w "Cesarzu", tworząc zafałszowany obraz Etiopii tamtego okresu, to z kolei mam przestać uznawać wartości, które on pochwalał w swoich pracach?

Jeśli okaże się, że żołnierze walczący na Westerplatte, oficerowie, którzy zginęli w Katyniu, czy inni bohaterowie narodowi nie posiadali krystalicznie czystego sumienia, to mamy zapomnieć o ich zasługach?

Według mnie - nie.
To tylko pokazuje, że oni wszyscy byli ludźmi, że każdy może robić coś dobrego.
Nie rozumiem, dlaczego stawiamy wyżej to jaką ktoś jest osobą ponad tym, co próbuje osiągnąć.

Jak to jest, że tak często chcemy wierzyć, że ludzie są idealni?
Zarazem, kiedy okazuje się, że nie, dopada nas rozczarowanie... Albo nie wierzymy.

Przez to tak łatwo eliminuje się ludzi z polityki - bach, powie jedno słowo za dużo - już opinia publiczna jest zbulwersowana, już go nie ma.
Wyciągnie się jakieś stare historie, podłoży kochanka, okaże się, że nie jest wzorem moralności - już go nie ma.
Przez to uczymy się zagrywek, mataczenia, obłudy...

Skrzypczak za nielojalność dostał po łapach.
Bo powiedział prawdę, bo w końcu nadarzyła się okazja do zwrócenia uwagi na problemy.
Nielojalność? Przynajmniej był lojalny swoim zasadom.
I już wyciągane zostają historie na temat jego przeszłości i licznych kochanek...
Pojawiają się próby zepchnięcia tego o czym mówił na drugi plan.

Jako osoba nie wyznająca już żadnej religii, przyznam jedno - Chrystus miał sporo racji: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem."

http://krysztalowy.wrzuta.pl/audio/3zPklCpwFyz/stanislaw_soyka_tolerancja_na_mily_bog

Dążmy do ideału... ale z rozsądkiem.
I nie zapominajmy o tym, że jest nieosiągalny.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Tu nie ma miejsca na smutek.



http://www.zss103.poznan.pl/

Na szkolenie dla osób chcących pracować z niepełnosprawnymi poszłam tylko z ciekawości.
I nie żałuję.
Poruszane były między innymi kwestie, które dla mnie wydawały się oczywiste. To, że infrastruktura w Polsce pozostawia wiele do życzenia, jeśli chodzi o przyjazność osobom niepełnosprawnym albo to, że te osoby mają również potrzeby seksualne.
Jeśli widzimy człowieka bez ręki, to nie jest to trudnym do zrozumienia, że, jak każdy inny, ma swoje potrzeby seksualne. Jednak kiedy widzimy osobę sparaliżowaną, przykutą do łóżka, czy osobę upośledzoną psychicznie, która porusza się pokracznie, ma zeza i ślina cieknie jej z ust, wtedy raczej odczłowieczamy taką osobę - w naszych umysłach często następuje automatyczna segregacja, stereotypowe myślenie, coś jak rasizm, tylko na innym tle.

Pamiętam moje przerażenie, kiedy to przechadzając się nad Wartą, zobaczyłam zjazd dla niepełnosprawnych. Jest tak stromy, że przed oczami miałam wizję osoby na wózku inwalidzkim, która rozpędza się na nim i, o ile nie wywróci się po drodze, hamuje dopiero po wylądowaniu w rzece.

Ja sama nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak znacząca jest kwestia porozumiewania się.
Dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych nr 103 opowiadał o jednym chłopaku. Mariusz jest upośledzony i psychicznie, i fizycznie.
Pewnego dnia zaczął bić się pięściami po głowie - wtedy dali mu rękawiczki ochronne, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Dlatego on zaczął walić głową o ścianę - wtedy zabrali go do lekarza.
Okazało się, że ma zapalenie ucha. Straszny ból. On nie znał innego sposobu na zakomunikowanie tego.

Jeden z wielu tego typu problemów.

Mimo to, w tej szkole nie ma smutku i rozpaczy. Panuje radosna atmosfera - ci ludzie potrafią cieszyć się życiem.

Od razu przypomniał mi się fragment książki "Rowerem i pieszo przez czarny ląd", kiedy to autor listów z Afryki, cudowny, niesamowity Kazimierz Nowak opisuje, jak to znalazł się w wiosce trędowatych.
(Przepraszam za ewentualne nieścisłości. Książkę czytałam jakiś czas temu, a nie posiadam własnego egzemplarza.)
Otóż w wiosce tej, mimo tego, że ludzie żyli (czy może umierali) z nadgnitymi kończynami i innymi częściami ciała, nie uświadczył on smutku - wręcz przeciwnie. Wszyscy tam uśmiechali się. Od chorych bił optymizm.
Nowak trafił na moment, gdy jeden z trędowatych żegnał się z życiem i przyjmował ostatni sakrament. Był pełen spokoju.
Ci ludzie bez zbędnego tragizmu przyjmowali życie, cierpienie i śmierć takimi jakie są.
Naturalnie.
Mnie ta postawa zachwyciła.

Wszyscy uczniowie tej szkoły nie mają styczności z naszym światem. Rano zawożeni są specjalnymi autobusami do szkoły, a po szkole zostają w swoich domach.
Separacja.
Nasze społeczeństwo nie jest przygotowane na przyjęcie osób niepełnosprawnych - i jest to uzasadnione. Nie dość, że nie wiemy jak mamy się obchodzić z takimi osobami, to nie mamy odpowiedniej infrastruktury.

-Moje dziecko również jest niepełnosprawne...
-Proszę mnie nie obrażać!

?

Pamiętam, kiedy w Austrii zwróciłam uwagę na osobę na wózku inwalidzkim, korzystającą z basenu. Dwie rzeczy były dla mnie nowością:
1. To, że nie było żadnego problemu związanego z jej obecnością.
2. To, że tylko mnie ze wszystkich obecnych na basenie to dziwiło.

Bardzo żałuję, że jesteśmy aż tak odcięci od osób niepełnosprawnych.
Moglibyśmy wiele się od nich nauczyć.

http://marekartplay.wrzuta.pl/audio/2EarFXawGqA/marian_opania_-_chce_byc_pomylony

edit.
Zapomniałam o bardzo istotnej rzeczy.
Potrzeby osób niepełnosprawnych są potrzebami przeciętnego człowieka, co jest często trudne do uświadomienia, nie tylko jeśli chodzi o kwestię seksualności. Do tego dochodzi potrzeba poczucia bezpieczeństwa, miłości, kontaktu, ale i potrzeba opiekowania się innymi - potrzeba bycia potrzebnym.

piątek, 14 sierpnia 2009

Słabość rychów "alternatywnych"

...czyli o tym, jak to Ola kiedyś punkiem była.

Tak, no nigdy nie byłam punkiem z prawdziwego zdarzenia, ale miałam czerwone włosy, kolczyków w uszach w sumie jakieś 20, nosiłam spodnie w kratę...
Bo chciałam być alternatywna. Młodzieńczy bunt. Picie w parkach, bramach, koncerty... używanie tak wielu symboli bez zastanowienia... arafatka, anarchia, Che Guevara, bundeswera i wiele innych, o których akurat w tym momencie nie pamiętam...
Z czasem przestało mi się to podobać, imponować... przestałam widzieć w tym sens.
Dopiero niedawno dotarło do mnie dlaczego.

Bo może to być, tak jak w moim przypadku, niewinne.
Ale poza tym, obserwowałam jak wielu ludzi marnuje sobie życie. I to nie są bezmyślni ludzie - wręcz przeciwnie - osoby o niezwykłych osobowościach, talentach i wrażliwości, które jakoś nie znalazły miejsca dla siebie w innych środowiskach.
Pod pojęciem "marnuje sobie życie" nie mam na myśli tego, że się nie ustabilizują, nie założą rodziny, nie będą mieli wykształcenia... chodzi mi o to, że widzę, jak zamiast zrobić coś konkretnego, co mogłoby zmienić trochę dokoła nich, zanurzają się w imprezach, nałogach...
Gdzie tak naprawdę poprzez swoją bierność i brak konkretnych działań, wspierają system, przeciw któremu w duchu się buntują. Nie myśląc przy tym długoterminowo.
Poza tym taka postawa dostarcza osobom z zewnątrz argumenty do rąk - a bo te ruchy alternatywne, to tylko ochlejusy i nieroby, bez poszanowania wartości.
Jeśli ktoś widzi osobę zakolczykowaną, w arafatce, kolorowych włosach i z tatuażami, nie pomyśli, co to ma symbolizować - taki wygląd wywołuje raczej strach albo drwinę...
Ale no nic to, każdy chciałby czuć się wyjątkowym, stąd potrzeba kreowania własnego wizerunku - to rozumiem. Szkoda tylko, że trochę inne postawy nie są aż tak modne...

I oczywiście nie myślę tu tylko o kulturze punkowej - to zjawisko jest masowe i charakteryzuje znaczną ilość, jeśli nie większość podobnych i też zupełnie odmiennych ruchów. Podałam po prostu przykład mi najbliższy.

Fair trade - Sprawiedliwy Handel

Z cyklu: "Jak pomóc krajom Trzeciego Świata?"




Myślę, że rozwinę ten temat w innym poście, i to bardziej ogólnikowo - ale teraz skupię się na konkrecie, czyli sprawiedliwym handlu.
Jest tyle bardzo dobrych źródeł na ten temat, że nie będę zgrywać eksperta.
Napiszę znów w dużym uproszczeniu: chodzi o to, że idziemy do sklepu, czy zamawiamy w internecie pewien produkt, oznakowany powyższym logotypem i od razu sumienie mamy czystsze, ponieważ dzięki temu dostarczamy zmarginalizowanym producentom i pracownikom środków do poprawy warunków ich życia i pracy.

Co prawda, produkty te nie należą do najtańszych, jednak są znakomitej jakości i wraz z tym jak będzie rósł na nie popyt, produkcja i eksport również urośnie i wtedy cena powinna zmaleć.

Klik:


Nie obchodzi mnie, czy fair trade stanie się nieodzownym elementem ruchów alternatywnych, modą wśród burżujów, czy sposobem na dorabianie się przedsiębiorców czy koncernów. Ważne, że tworzy realną szansę dla ludzi w krajach Trzeciego Świata i oby stawał się jak najpopularniejszy.

czwartek, 13 sierpnia 2009

Obchody rocznicy wydarzeń Czerwca 56



http://img513.imageshack.us/img513/9475/obraz152.jpg

Dosadna koszulka, nie?
Nie dlatego ją pokazuję, że zgadzam się ze wszystkimi hasłami - co to to nie.

Jest 28 czerwca 2009 roku. W Poznaniu odbywają się obchody rocznicy wydarzeń Czerwca 56.
Kto bierze udział w tych obchodach? Jak zwykle - politycy, którym wypada być; kombatanci, którzy walczyli o naszą wolność; garstka dziennikarzy... Ktoś jeszcze? Młodzież? Ze świeczką szukać.

Co mnie zastanawia?
Z kombatantów wcale nie bije radość. Ja odczuwam taki smutny rodzaj dumy.

Z którymi hasłami z koszulki się zgadzam?

- "Za głodowe emerytury i renty ludzi, którzy budowali Polskę"
- "Za lekceważenie kombatantów Czerwca 56"

Dzięki dzisiejszym kombatantom mamy teraz tak wygodne życie. To oni zapracowali na to, że dzisiaj mogę spokojnie pisać tego bloga, mówić to co myślę...
Tylko kiedy już możemy mówić to co myślimy, wtedy odechciewa nam się myślenia.
Nie zastanawiamy się nad tym, w jakich warunkach dzisiaj żyją ci ludzie, jak są traktowani...
Tak rzadko, jeśli w ogóle, okazujemy im szczery szacunek.

Dlatego wrzucam tę koszulkę. Bo mnie zastanowiło, skąd w ludziach bierze się taka gorycz... ?

środa, 12 sierpnia 2009

Dlaczego razi mnie europocentryzm?

Bo jakie mamy podstawy do twierdzenia, że jesteśmy lepsi?
U nas nie ma tylu problemów na znaczącą skalę – biedy, wojen... Posiadamy rozwiniętą technologię, gospodarka jako tako funkcjonuje...
Można przestać myśleć.
Niby dlaczego mamy mieć wyrzuty sumienia o to, że mamy lepiej? Przecież dorobiliśmy się tego.
Tak, dorobiliśmy się tego. Ale czyim kosztem?.. Tego wolimy nie wiedzieć.

W szkole uczymy się, że Hitler był zły, wywołał II wojnę światową, a Mussolini mu pomógł.
No pozostałe państwa Europy próbowały temu zapobiec, ale no kurcze... jakieś takie nieudolne były. Ta...

Jest 1935 rok. Faszystowskie Włochy próbują umocnić swoją pozycję w Afryce poprzez inwazję na Etiopię. Francja i Wielka Brytania są z pozoru przyjazne Etiopii. Jednak ze względu na swoją kolonialną ekspansję w Afryce, w zakulisowych rozmowach zajmują takie stanowisko, które równa się zachęcaniu Mussoliniego do agresji. Nawet przy dostawach broni i materiałów strategicznych agresor korzysta z pełnej swobody. Dostawy idą bez przeszkód przez Kanał Sueski. Natomiast ofiara pozbawiona została możliwości sprowadzania zakupionej już broni przez zablokowany przez Francję port Dżibuti.

Sytuację Etiopii w tym czasie można porównać do Polski we wrześniu 39 roku. Pomimo bohaterskiej walki ludności, ze względu na przewagę militarną okupanta, Etiopia ponosi klęskę.

To tak w ogromnym uproszczeniu. Miałby ktoś cierpliwość, żeby przeczytać dłuższy tekst?

Etiopia odzyskała niepodległość po klęsce faszystów w trakcie II wojnny światowej.
Do tej pory 760 300 osób zginęło z powodu włoskiej inwazji. Nie muszę wspominać o stratach materialnych i tak ubogiego kraju.

"Mussolini w 1938 roku zwierzał się Hitlerowi, że gdyby Liga Narodów w momencie wyruszenia Włoch na podbój Etiopii zastosowała sankcje ekonomiczne, musiałby w ciągu tygodnia wycofać się z tego przedsięwzięcia." (Jan Weraksa, Etiopia)

7 dni.
760 300 osób.
Kto dzisiaj o tym mówi?
To tylko jeden z mnóstwa przykładów.
Tak bardzo zależy nam, żeby szanowano naszą historię, ale sami tak rzadko interesujemy się sytuacją innych państw - o ile nie jest z nami bezpośrednio związana.

Dlatego też mam sceptyczny stosunek do patriotyzmu.
Z jednej strony cieszę się, że jestem Polką. My nie posiadaliśmy kolonii. My sami byliśmy kolonią. Walczyliśmy godnie.
Ale co dzisiaj zostało z tych wartości, poza machaniem flagą od czasu do czasu i odgrywaniem pompatycznych scen?
W 2003 roku, po 64 latach od kampanii wrześniowej i po 14 latach od Obrad Okrągłego Stołu, Polska wypowiedziała wojnę Irakowi.
Że też nam nie wstyd...

Dobrze - nie twierdzę, że państwa Trzeciego Świata są idealne i gdyby nie kolonializm i neokolonializm, to na ich terenie dzisiaj funkcjonowałyby ustroje idealne.
Nie twierdzę, że wszyscy patrioci są bezmyślni - wiem, że nie (Rafał, pozdrawiam ;)
Wiem, że są ludzie, którzy próbują coś zmienić, którzy nie udają, że niczego nie widzą...

Ale jestem przekonana, że nie mamy najmniejszej podstawy do twierdzenia, że w jakikolwiek sposób jesteśmy lepsi.

I jeszcze jedno...

"Szermuje się dziś oskarżeniami o globalizm, tymczasem tak naprawdę żyjemy w czasach groźnego antyglobalizmu. Antyglobalizmu, który uznaje problemy świata rozwiniętego za jedynie istotne. Antyglobalizmu, czyli zaniku politycznych i gospodarczych wizji dla całej planety. A bez takiej wizji - o Afryce korzystającej z dobrodziejstw sprawiedliwości globalnej można zapomnieć." (Kapuściński, Czarna niesprawiedliwość)